Program trzeci, czyli popularna Trójka w porannej audycji podała informację, że według najnowszych badań fińskich naukowców uprawianie sportu nie wpływa na długość życia. Jako pikantny można potraktować fakt, że parę lat temu zespół amerykańskich i szwedzkich naukowców doszedł, po przepadaniu grupy paruset tysięcy osób, do wręcz odwrotnych wniosków. Sport według tych drugich, jest ważny dla każdego , chudego i grubego, starego i młodego, i poprawia oczekiwaną długość życia.
Fermentu narobią dzisiejsze oświadczenia naukowców z Finlandii, twierdzących że niema uprawianie sportu żadnego znaczenia. Jako koronny argument podają oni, iż aktywność fizyczna jest tylko pochodną predyspozycji genetycznych – mówiąc wprost, ćwiczy ten kto lubi, bo ma ogranizm który tego potrzebuje. Dodają, że na długość życia, oprócz genetyki, wpływa środowisko, zatrucie i narażenie na toksyny, oraz parę innych czynników.
Przyznam, że aż trudno polemizować, bo nie mam podstaw badawczych, jednak z punktu widzenia osoby, która „genetycznie” nigdy nie była predysponowana do uprawiania sportu – może nielicząc niedzielnych nart w Szczyrku – a jednak dla której aktywność fizyczna ma ogromną wartość i stała się „navigare neccesse est”, nie umiem się zgodzić z dzisiejszym newsem. Znam też osoby przynajmniej dwie, którym uprawianie sportu uratowało życie – dosłownie, bo przeszli zawał serca, w jednym przypadku nie wiedząc nawet o tym , a w drugim dużo w lżejszym stanie, niż bez dobrej formy fizycznej.
A hart ducha? Zbadano?
Wiadomo, sama forma się nie zrobi. Trzeba się nieraz zmusić, czego nie uwzględniają badacze, wskazując jedynie na predyspozycje. W wielu przypadkach nie geny lecz hart ducha wygania nas na trening.
Zauważyliście może, że ostatnimi czasy więcej pisze o bieganiu i ruszaniu się, a mniej albo wcale o suplementacji. Jak myślicie, dlaczego?