Wciąż wracam myślami do tamtego spotkania na leśnej polanie. Na ścieżce biegowej, nazajutrz po maratonie (półmaratonie Gryfa) w Szczecinie, z panem redaktorem z Sportowej redakcji Telewizji.Biegłem myślami daleko, a nogi w swoim rytmie wybijały kroki po asfaltowej ścieżynie. Z boku podbiegło (wybiegło? w końcu nie ja jestem tu najważniejszy) trzech kolorowo ubranych panów od razu pozdrawiając „cześć” co już wyróżnia w Szczecinie i spowodowało u mnie skręt. O ! to Pan ! znam Pana z telewizji.. Takie oświadczenie naiwne na pewno budzi uśmiech politowania . Prowincjusz. a tu Warszawa. Ale rozmowa lekko zagajona- była miła.
Przyspieszyłem, tematy również
Chcąc nie narzucać się Panom ze Stolicy przyspieszyłem , a tu z tyłu komentarze 🙂 Ooo,.. dał do przoodu.. dobrze! plecy ładnie!
O, jak ja lubię takie teksty. Zwłaszcza, że były pozytywne a już na pewno życzliwe. Ale słyszę:
Ale, kolego, ląduj na pięcie! Tak, na pięcie! mówie na to: – wolę nie, szkoda stawów. -Niee, kolana sobie wymienisz! Na pięcie!
Odjechałem dosłownie, no okej, taka szkoła. „kolana sobie wymienisz”. A czekałem na argumenty, których ciągle szukam:
dlaczego biegać na pięcie?
do tej pory nie znalazłem odpowiedzi. Natomiast wiele przemawia za bieganiem ze śródstopia, artykuł zlinkowany na temat lądowania na śródstopiu, palcach i odpowiedniej części stopy.