Overlay

Bieganie a depresja, badania lekarskie

Czytając ostatnio o wpływie biegania na psychikę osób trenujących, dużo przeglądałem mniej lub bardziej fachowych publikacji i  książek, w tym książek Z zakresu psychologii, psychiatrii czy fizjologii. Jest to niezwykłe ciekawe, jak aktywność fizyczna i uprawianie sportu wpływa na psychikę.

Powołam się tutaj na książkę doktora Dawida Servan-Schreibera, autora książki „Antyrak”. Ów amerykański lekarz psychiatra zajmował się w swojej pracy zaburzeniami związanymi ze stresem, które to stanowią we współczesnym społeczeństwie bardzo istotny problem. Badania kliniczne wskazują, że w statystyce śmiertelności nie można lekceważyć stresu. Stanowi  on poważniejszy czynnik ryzyka, niż na przykład palenie tytoniu.

Bieganie czy Prozac?

Psychoanaliza stosowana do leczenia lęku i stresu ze względu na długotrwałość terapii, jej koszty i uciążliwości znajduje się, ku rozczarowaniu uczniów Freuda i Fromma, na straconej pozycji i raczej w odwrocie. Mało kto, w dzisiejszym zwariowanym świecie, gdzie wszystko „ma być od razu”, chce chodzić na długie sesje na kozetce psychoanalityka.

Natomiast – prozac czy inne środki farmakologiczne wydają się rozwiązywać problem w szybki sposób. Czy aby na pewno pomagają?  Jeśli tak, to jakim kosztem?

Dr Schreiber opisuje w swojej książce „Zdrowiej!” przypadki licznych pacjentów. Niestety, autor zmarł przed paroma laty, 20 lat po zdiagnozowaniu u niego raka mózgu – całą walkę z rakiem połączył z pracą badawczą. Życiorys lekarza : https://en.wikipedia.org/wiki/David_Servan-Schreiber

Dla mnie, jako osoby biegającej, niezwykle ciekawy jest casus studentki, której nadamy tutaj imię Joanna. O wpływie joggingu w leczeniu i przeciwdziałaniu depresji mówi właśnie jej przypadek.

Bieganie kontra depresja

28-letnia studentka, nazwijmy ją Joanna, kończyła drugi fakultet uniwersytecie Wisconsin. Mieszkając sama nie wychodziła zbytnio z domu – skarżyła się również na to, że nie może znaleźć odpowiedniego mężczyzny. Egzystencja wydawała się jej beznadziejna, bez żadnych widoków na przyszłość. Pocieszenia szukała w paleniu papierosów, wypalając codziennie trzy paczki tytoniu. Nie stanowiło to – wobec takiego niezdrowego trybu życia – zbytniego zaskoczenia, kiedy lekarz z przychodni studenckiej oznajmił Joannie, że jej wynik w skali oceny depresji to 90% ponad średnią wszystkich pacjentów.

Sad girl photo created by wayhomestudio – www.freepik.com

Sad girl photo created by wayhomestudio – www.freepik.com

Depresja u Joanny trwała już 2 lata i żadna terapia nie pomagała. Nasza studentka nie miała ochoty rozmawiać z psychologiem na temat swojej rodziny i swoich problemów. Odmawiała również zażywania leków, twierdząc, że „być może jest trochę przygnębiona ale nie jest chora”.

Jednak traktując to być może jako wyzwanie, zgodziła się wziąć udział w badaniach, która prowadził jej lekarz. Na czym polegały owe badania?

Eksperyment miał polegać na bieganiu 3 razy w tygodniu po 20 do 30 minut. Samemu lub w grupie gdyż taki wybór pozostawiono osobom uczestniczącym w eksperymencie. Podczas pierwszego spotkania z instruktorem joggingu Joanna podejrzewała, że jest jakiś dowcip. Jak ona wypalająca trzy paczki papierosów dziennie i od 14 roku życia nigdy nie wykonująca żadnego ćwiczenia fizycznego, posiadawszy 10 kilo nadwagi, ma biegać?

Po co mi instruktor biegania?

Drugie pytanie, jakie stawiała, brzmiało: Po co do biegania ma być potrzebny instruktor? Czego ma się nauczyć? Stawiania jednej stopy za drugą?

Jednak instruktor biegania bardzo fachowo poprowadził Joannę przez początkowe dni i godziny treningu. Zaczynając od małych kroczków bardziej deptała niż biegała, lekko pochylając się ku przodowi i bez zbytniego unoszenia kolan. Bieg odbywał się w tempie konwersacyjnym. Jak tempo konwersacyjne scharakteryzował instruktor? „Powinnaś móc mówić, ale śpiewać już nie”.

Czarne myśli kontra sport?

Po upływie trzech tygodni z trzema treningami tygodniowo Joanna biegła z większych trudności utrzymując spokojny rytm i osiągając 2 3 km trasy biegowej. Przyznała, że samopoczucie uległo polepszeniu, że lepiej sypia i ma więcej energii, przy tym mniej oddając się tak zwanym czarnym myślom. Jeden z elementów depresji są właśnie pesymistyczne rozmyślania na własny temat jeszcze obniżające samoocenę.

Kiedy nasza Joanna w skutek kontuzji miała 3 tygodniową przerwę w treningach zauważyła, że brakuje jej joggingu! Stwierdziła iż objawy choroby zaczynają nawracać i opanowują ją czarne myśli głównie na swój temat.

Owe myśli – nawet jeśli są obiektywnie niesłuszne – stają się już tak automatyczne, że człowiek nie zdaje sobie sprawy, w jakim stopniu są nienormalne. Nawet nie są obiektywne i prawdziwe.

Ekstaza biegacza

Od lat 60 XX wieku, kiedy to powstały prace amerykańskiego psychoanalityka Aarona Becka, odkrywcy terapii poznawczej, wiadomo, iż powtarzanie sobie tego typu zdań podtrzymuje depresję; z kolei już sam fakt zaprzestania negatywnych rozmyślań już jest początkiem procesu leczenia. I tego właśnie doświadczyła Joanna. Kolejnym ciekawym efektem uprawiania joggingu przez Joannę bo wejście w stan zwany ekstazą biegacza. Co to znaczy? Otóż większość osób biegających po 20 30 minutach wysiłku wchodzi się w stan, w którym myśli stają się samorzutnie pozytywne, twórcza a nawet euforyczne. Osoby migające mają wówczas mniejszą świadomość samych siebie poddają się rytmowi wysiłku, który ich porywa i wciąga. Jest to stan zwany ekstazą biegacza.